|
|
 |
Wywiad z Wezyrem (N.A.S.A.)
Tekst: WSZT...
 |
"Na scenie walka odbywa się bez słów, na zdrowej zasadzie wymiany umiejętności fizycznych nabytych przez ciężką pracę, których braku nie można nadrobić przekleństwem" |
"Odczucia były mieszaniną niedowierzania, radości, poczucia obowiązku przedstawienia naszej kultury w jak najlepszym świetle, spełniania marzeń, tworzenia historii Hip-Hop'u i świadomości wielkości tego wydarzenia, towarzyszyły nam silne wypieki na twarzy, przypływ ciepła, euforia. Dokonaliśmy rzeczy niemożliwej i niepowtarzalnej!" Są to słowa Wezyra, które odzwierciedlają nam jego odczucia podczas występu przed Papieżem Janem Pawłem II. W wywiadzie przeczytać możecie też o początkach i formowaniu się N.A.S.A., przebiegu organizacji imprezy "KWB 2005" i wiele, wiele innych ciekawych rzeczy.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z breakdancem, kiedy to było, ile lat juz tańczysz?
Wezyr: Zacząłem tańczyć w marcu 1999 r., kiedy to zapisałem się do sekcji breakdance znajdującej się w Młodzieżowym Domu Kultury na ulicy Andersa. Chciałem to uczynić już pod koniec 1998 r., ale wymogiem należenia do sekcji było ukończenie 16 lat, więc Pani dyrektor nakazała mi przyjść po feriach zimowych (tak też zrobiłem). Obecnie tańczę 6 i pół roku, a bodźcem do tańca była "ulica", czyli chłopaki z sąsiedztwa (ul. Niepodległości i Dąbrowskiego), którzy w tamtym czasie zaczęli oprócz gry w piłkę, ćwiczyć również elementy akrobatyki, electric boogie, Hip-Hop'u i jak się później okazało również breakdance (Bauer, Wilku, Wójcik, Strusiek, Wilczek i Janek).
Przed breakiem zajmowałeś się czymś innym? Czy od razu złapałeś zajawkę na taniec?
Wezyr: Przed breakiem to przez 6 lat trenowałem grę w szachy, będąc nawet Drużynowym Mistrzem Koszalina. Tańcem zajarałem się maksymalnie po ujrzeniu w 1998 r. na dyskotece w "samochodówce" Małego Myszy z Agnieszką Kramek (chodziłem z nimi do podstawówki nr 13), którzy zrobili "kółeczko" i zaczęli w nim machać niesamowite dla wszystkich na tamte czasy numery breakowe. Po zapisaniu się do MDK'u i zobaczeniu Dużego Myszy kręcącego się na bani w pistolecie, wiedziałem już, że to jest to i chcę się w tym sprawdzać!
Jeśli się nie mylę to N.A.S.A. istnieje od lutego 2002 r. Czy zanim trafiłeś do tej formacji działałeś solo, czy w jakiejś innej ekipie?
Wezyr: Wcześniej w Koszalinie istniało North Side Breakers skupione w miejscu gdzie ćwiczyłem (MDK). Niestety moje umiejętności były zbyt słabe żeby móc z nimi startować na zawodach. Pod koniec roku 1999 skrzyknąłem się z innymi chłopakami tańczącymi ze mną i stworzyliśmy na B-boy Contest w Szczecinie "All 4 Fun". Team, z którym wystartowałem na pierwszych w moim życiu zawodach. Niczego nie zajęliśmy, ale byliśmy z siebie dumni, że grupa początkujących chłopców sama stworzyła swoją choreografię bez pomocy członków NSB triumfujących tam w walce o 3 miejsce. W późniejszym czasie nasze umiejętności szybko wzrastały, ale nadal nie było dla nas miejsca w składzie NSB. Zdenerwowany postanowiłem stworzyć z Emilem i Bauerem N.A.S.A., której nazwy jestem autorem i która powstała w połowie 2000 r. Sytuacja życiowa zmusiła Bauera do przerwy w tańcu i z pierwotnego N.A.S.A. zostałem sam z Emilem.
Pod koniec 2000 r. zapisaliśmy się także do MOK'u, gdzie ćwiczyliśmy razem z Deceptiocon Squad (grupa electro założona przez Piotra Wilińskiego). W tej placówce rozpocząłem swoje pierwsze wyjazdy na zawody w solo - kwiecień 2001 w-ce Mistrzostwo Polski w Inowrocławiu oraz wrzesień 2001 - IV miejsce na Mistrzostwach Świata w Essen (Niemcy).
Po tym okresie zaczęło powoli ubywać chłopaków z electro, a w MOK'u pod koniec 2001 r. pojawili się bracia Grzybki i Zuzia. Przewaga treningów electro zmalała na rzecz tańca breakdance, a z grupy Decepticon zaczęli wykruszać się jej członkowie. Z tego powodu Piotrek Wiliński postanowił stworzyć z nami grupę breakdance, którą uczyłby choreografii i która za pierwszy cel obrałaby start na Rytmie Ulicy w Pile. Wszyscy zgodziliśmy się, ale był problem z nazwą nowej grupy, która zostałaby zaakceptowana przez wszystkich jej członków. Zaproponowana przeze mnie N.A.S.A. (bez rozwijania trudnego w wymowie skrótu) kojarzyła się z kosmosem i przy znacznym poparciu Piotra i Emila została przyjęta przez resztę grupy. Był to początek 2002 r.
Kto wpadł na pomysł zorganizowania Koszalińskiej Wizji Breaka?
Wezyr: Ojcem Koszalińskiej Wizji Breaka jestem ja, a pomysł zorganizowania narodził się w mojej głowie we wrześniu 2004 r.
Czy napotkaliście jakieś trudności podczas organizacji?
Wezyr: Całokształt związany z organizacją jest bardzo trudny i musi nad tym pracować cały sztab ludzi. Jest to wysiłek nie tylko trzech głównych organizatorów (Iwona Potomska, Jacek Paprocki i Piotr Madera) ale również pracowników MDK, MOK, naszych przyjaciół z Bytowa, znajomych i sponsorów. Największe trudności są zawsze związane z finansami, sponsorami i niektórych rzeczy nie da się przeskoczyć. Na szczęście impreza została profesjonalnie rozplanowana w najdrobniejszych szczegółach i to sprawiło, że w jej trakcie nie zanotowaliśmy ani jednego potknięcia, obsuwy w czasie czy też narzekań ze strony przyjezdnych ekip. Mieliśmy tylko dwa przykre dla nas zdarzenia, ale nie mające żadnego wpływu na przebieg imprezy:
1) Zostaliśmy oszukani przez VIVA POLSKA, dokładniej przez panią Ewę Czekała, która zobowiązała się do promocji spotu reklamowego w ww telewizji, umieszczenia całego info o imprezie na ich stronie internetowej, przyjazdu ekipy telewizyjnej i nagrania relacji z imprezy pod warunkiem, że wykonawcą koncertu będzie Tede. Przesłane nam od niej loga VIVA i Tede zostały umieszczone zgodnie z umową na plakatach i w spocie reklamowym emitowanym w Kinie Kryterium i Telewizji Kablowej Koszalin - za co serdecznie dziękujemy! Jak też wiadomo Tede zagrał koncert, ale VIVA po podpisaniu umowy z Tede nas olała, pomimo naszych telefonów, maili i zapewnień z ich strony.
2) Niestety termin naszej imprezy pokrył się z BC ONE w Berlinie, którego data wyskoczyła już po dopięciu przez nas całej imprezy do końca, będąc powodem rezygnacji wielu czołowych ekip z przyjazdu do Koszalina.
Jaki był wkład Urzędu Miasta i jego organizacji (MOK, MDK) w tę imprezę?
Wezyr: Urząd Miasta przekazał pieniądze, które obydwie placówki zaplanowały w swoim budżecie na organizację tej imprezy. Miało miejsce spotkanie trzech osób w sprawach ustalenia szczegółów organizacyjnych (pani Iwony Potomskiej - dyrektor MDK Koszalin, pana Jacka Paprockiego - dyrektora MOK Koszalin i Piotra Madery - Wezyra). Obydwie placówki ustaliły podział swoich obowiązków i kosztów, zawiązały ze sobą ścisłą współpracę (największej skali do tej pory) i ostro wzięliśmy się do pracy. Stworzenie tej imprezy bez współpracy któregokolwiek z organizatorów byłoby niemożliwe, a przy pracy nad KWB zarówno MDK jak i MOK spisali się fantastycznie i profesjonalnie, pomimo że była to pierwsza impreza tego typu w Koszalinie na taką skalę.
W wywiadzie z 4Pmc dowiedzieliśmy się, że wcześniejsze festiwale, które organizował sprawiały trudności. Cytat z wywiadu "W tamtym roku strasznie walczyłem żeby coś w ogóle doszło do skutku (...) wtedy miasto nic nie pomagało (...) nie bardzo chcieli, tylko dali amfiteatr, bo były to dni Koszalina". A tu mamy odwrotną sytuację, KWB była sponsorowana przez miasto. Czy nie uważasz, że duży wpływ miał występ b-boy'ów u Papieża i nagłośnienie tej sprawy? Całkiem inaczej patrzy się na tancerzy u Jana Pawłą II niż na raperów, którzy klną i są uważani za coś gorszego w społeczeństwie. Jak myślisz?
Wezyr: Powstanie takiej imprezy nigdy nie jest efektem medialnego wydarzenia sprzed ponad roku, tylko ciężkiej pracy organizacyjnej całego sztabu ludzi dwóch państwowych placówek kultury, mojej i moich przyjaciół. Muszę przypomnieć, że w tych placówkach dorastałem i ciężko pracowałem prawie 7 lat, także mogłem liczyć na pomoc osób, które znały mnie od dziecka i śledziły moje wszystkie sukcesy, szczególnie Pani Iwona Potomska. Zorganizowanie tej imprezy było efektem mojego doświadczenia nabytego podczas startów na wielu imprezach krajowych i zagranicznych. W moim środowisku byłem znany o wiele wcześniej niż w TV o tym mówiono i wszyscy wiedzieli, że się w tym znakomicie czuję i sprawdzam. Poznałem wiele osób i pozyskałem wiele kontaktów. Całość przygotowałem w najmniejszych drobiazgach, odpowiadałem za cały plan imprezy, sędziów, koncerty, podłoże do tańczenia, kontakty z mediami, sponsorów nagród rzeczowych, plakat, stronę internetową (polską i angielską wersję), regulamin, spot reklamowy, ulotki, DJ'a i prowadzącego, ekipy, ustalenia kosztorysów, a wszystko to bez pomocy innych nie miałoby żadnego sensu. Czasami nawet siedzieliśmy do czwartej nad ranem dłubiąc przy kompie ale to przesiadywanie przyniosło efekty. Na szczęście w tańcu nie włada się językiem tylko ciałem, na które patrzy się z przyjemnością w momencie gdy wykonuje ono anormalne tricki. Na scenie walka odbywa się bez słów, na zdrowej zasadzie wymiany umiejętności fizycznych nabytych przez ciężką pracę, których braku nie można nadrobić przekleństwem.
"Obraźliwe gesty w kierunku rywali będą brane pod uwagę w końcowej ocenie walk"- to jeden z punktów regulaminu KWB, aby uniknąć zachowań na niskim poziomie. Impreza adresowana była do wszystkich młodych ludzi i miała na celu propagowanie tańca jako kreatywną formę spędzania wolnego czasu - na tym mi zależało i tak zrobiłem.
Jeżeli chodzi o raperów to także nie jestem zwolennikiem przekleństw, nawet jeżeli jest to forma ekspresji ich emocji. W mojej profesji wyznacznikiem poziomu tancerza jest sztuka kontroli własnego ciała. Im lepiej panujemy nad tym co robimy, tym wyżej stoimy w hierarchii tancerzy. Każdy ruch jest wyćwiczony, a zbędne ruchy wynikające z braku pohamowania emocji są błędami. To samo uważam w odniesieniu do raperów. Ich pracą jest sztuka władania własnym językiem. Dobór oraz kontrola słownictwa świadczy o ich poziomie technicznym. Sam traktuję większość przekleństw jako słowa nie niosące żadnego przekazu, niekontrolowane błędy. I chociaż sam przeklinam czasami (co nie jest moim powodem do dumy), to nie robię tego ze sceny, bo mam świadomość, że wiele dzieciaków patrzy na mnie i chce się na mnie wzorować.
 |
"każdego dnia można spodziewać się, że życie będzie przewrotne i zaskakujące, że codziennie może nas spotkać coś nowego i niepowtarzalnego" |
Możemy spodziewać się "KWB 2006"? Jeśli tak, to czy są już jakieś plany w tej sprawie?
Wezyr: KWB 2006 odbędzie się na 100%. Plan na teraz to wypełnić widownię po brzegi, żeby stworzyć super klimat dla tancerzy, 16 ekip, wjazd za darmo i sporo zmian, ale jest jeszcze na to mnóstwo czasu.
Jeśli już wspomnieliśmy o tym, to jak udało Ci się wystąpić przed Papieżem, była to czyjaś propozycja, inicjatywa, jak to wyglądało? No i jakie towarzyszyły Ci odczucia podczas tego występu?
Wezyr: Inicjatywa wyszła z Centrum Twórczości Narodowej z Warszawy po tym jak zobaczyli na żywo występ trzech b-boyi (Kfiata, Bożka i Wohiego) na urodzinach aktorki Ireny Kwiatkowskiej. To oni doprowadzili wyjazd do skutku, znaleźli sponsorów i wywalczyli poparcie Ojca Świętego. Mi propozycję wyjazdu złożył Łukasz Kwiatkowski, ponieważ Wohi nie miał paszportu i nie mógł polecieć. Potem już były tylko konferencje prasowe w Warszawie, na których nie mogłem się stawić z powodu egzaminów na uczelni, a szczegóły wyjazdu poznawałem od Kfiatka i z mediów. Odczucia były mieszaniną niedowierzania, radości, poczucia obowiązku przedstawienia naszej kultury w jak najlepszym świetle, spełniania marzeń, tworzenia historii Hip-Hop'u i świadomości wielkości tego wydarzenia, towarzyszyły nam silne wypieki na twarzy, przypływ ciepła, euforia. Dokonaliśmy rzeczy niemożliwej i niepowtarzalnej!
W telewizji publicznej widziałem jakiś program kulturalny, w którym była także rozmowa z Tobą. Mówiłeś tam, że po zdobyciu mistrza świata myślałeś, że nie osiągniesz juz nic więcej, że już nic więcej się nie da. A później pojechaliście do Papieża i to było kolejne osiągnięcie. Jak myślisz, co teraz może być tym kolejnym krokiem w górę, co przewyższy mistrza świata i spotkanie z Janem Pawłem II?
Wezyr: Teraz wiem, że każdego dnia można spodziewać się, że życie będzie przewrotne i zaskakujące, że codziennie może nas spotkać coś nowego i niepowtarzalnego. Najlepiej o tym nie myśleć, tylko robić swoje jeżeli jest to pożyteczne, bo największą radość sprawiają rzeczy niezaplanowane. Ważne jest także żeby się w przypływie radości gdzieś po drodze nie zagubić i nie zmienić, nadal umieć cieszyć się z drobnych rzeczy i nie krzywdzić innych. A co przewyższy tytuły i osiągnięcia... - proste, przecież każdy z nas kiedyś będzie mieć dzieci.
Może jesteś wstanie wymienić nam Twoje najważniejsze osiągnięcia, zaczynając od początku chronologicznie do dziś?
Wezyr:
- tytuł w-ce Mistrza Polski w kategorii dorosłych w Inowrocławiu (kwiecień 2001 r.),
- IV miejsce na Mistrzostwach Świata w kategorii dorosłych w Essen (2001 r.),
- III miejsce na Mistrzostwach Polski w kategorii dorosłych - Łódź (2002 r.),
- tytuł "Najlepszego Tancerza" na "Pokaż swój styl 2002" w Gdańsku,
- tytuł Mistrza Polski w kategorii dorosłych - Międzychód (2003 r.),
- tytuł Mistrza Świata w kategorii dorosłych w Bremen (2003 r.),
- tytuł Mistrza Polski w kategorii dorosłych - Międzychód (2004 r.),
- III miejsce na Mistrzostwach Świata w kategorii solo dorosłych w Bremen (2004 r.),
- dwukrotnie Najlepszy Tancerz na prestiżowej imprezie breakdance "Rytmie Ulicy" w Pile (2003 r., 2004 r.),
- III miejsce na prestiżowej imprezie "Seven to Smoke - dutch edition" w Rotterdamie (Holandia 2004 r.),
- tytuł "The best break dancer" na imprezie "Culture blast Europe" w Hadze (Holandia 2004 r.),
- sędzia największych zawodów break dance na Ukrainie "Battle 4 Life" Kijów (25 grudnia 2004 r.),
- sędzia Ogólnopolskiego Turnieju tańca break dance "Spontan Battle" w Jastarni (wrzesień 2004 r.),
- sędzia Ogólnopolskiego Turnieju tańca break dance "Battle Day" w Katowicach (15 maja 2004 r.),
- sędzia międzynarodowych zawodów "Warsaw Challenge" - Warszawa 2005,
- sędzia Mistrzostw Polski w break dance, Wołomin 2005,
- sędzia "Wirującej Strefy" w Łomży (8-9 październik 2005 r.),
- główny organizator imprezy i sędzia "Koszalińskiej Wizji Breaka" w Koszalinie (21 maj 2005 r.)
- trzykrotny laureat Indywidualnej Nagrody Prezydenta Miasta Koszalina za osiągnięcia artystyczne (2001 r., 2003 r., 2004 r.),
- laureat Nagrody Prezydenta Miasta Inowrocławia za osiągnięcia w Tańcu Nowoczesnym (Inowrocław - 15 sierpnia 2004 r.),
- pierwszy na świecie tancerz break dance, który wystąpił przed Papieżem Janem Pawłem II na prywatnej audiencji w Watykanie (25 stycznia 2004 r.).
A jakieś porażki? No i może powiesz coś o kontuzjach, bo w tańcu o to chyba łatwo?
Wezyr: Najbardziej zawsze dotykają mnie porażki zespołu, kiedy przegrywa się z rywalem, który jest w zasięgu naszych możliwości bądź nawet słabszy. Solo nie jest dla mnie powodem do wielkich zmartwień, ponieważ jako solista osiągnąłem najwięcej z Polaków do tej pory i nie muszę już sobie niczego udowadniać. Porażki są dla mnie motywacją do intensywniejszego treningu i tak naprawdę nie jest ważne gdzie się przegra, tylko czy umie się wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski. Przegrane głównie wynikają ze słabszej predyspozycji danego dnia, ponieważ człowiek nie jest maszyną. Niska waga ciała i przetrenowanie sprzyja przeziębieniom, często na zawody jedzie się w pociągu po kilkanaście godzin, no i kontuzje towarzyszące na każdym kroku - to główne powody porażek. Najgorsze są kontuzje eliminujące na długi okres czasu, a takich miałem już kilka. Pierwszym objawem tańczenia było przeciążenie i kłucie w stawach kolanowych dające niesamowity ból utrudniający chodzenie. Musiałem zrobić 4-miesięczną przerwę w rozciąganiu i kręceniu figur. Kolejną było pęknięcie śródręcza i naderwanie wiązadeł prawej ręki po niefortunnym salcie w przód ze śrubą i upadku ciałem na nadgarstek. Sześć miesięcy bez dostawiania prawej ręki do ziemi. I ta najdłuższa to zerwanie włókien mięśniowych i przyczepu wiązadła w lewej pachwinie z jednoczesnym naderwaniem ścięgna w prawym udzie - 6 miesięcy utykania, ponad rok bez możliwości rozciągania i zarazem normalnego tańczenia, co zatrzymało mój rozwój na 1,5 roku (poderwałem się z fotelu żeby odebrać telefon!). Do tego dochodzą bóle stawów, mięśni, siniaki, obicia, drobne lub większe nadciągnięcia ścięgien, osłabienia organizmu.
Jakie zawody wspominasz najmilej, a na jakich występowało Ci się najgorzej?
Wezyr: Swoją pierwszą imprezę w Szczecinie 4 grudnia 1999 r. w starej lokomotywowni, Seven to Smoke w Holandii, Rytmy Ulicy 2002, 2003, swój pierwszy Battle of the Year w Niemczech, wygraną na Mistrzostwach Świata w Bremen. Najtrudniej zawsze czułem się podczas Battle of the Year Polska i Eastern Europe, do których przygotowania okazywały się zbyt trudne dla mojego organizmu i jechałem tam zawsze wykończony fizycznie, bez dobrej formy. Niestety jest to moja słabość, że mój organizm szybko łapie infekcje przy wzmożonym wysiłku fizycznym i na wiele zawodów jeżdżę wręcz chory. Ciężko występowało mi się w Holandii (trzy dni przed imprezą leżałem w łóżku u kolegi w Amsterdamie z grypą, a w dniu imprezy jeszcze kaszlałem i leciała mi krew z nosa). Bremen 2003 - wygrałem będąc chorym z gorączką. Dzień Prawdy w Gnieźnie 2003 - miałem zapalenie oskrzeli i musiałem brać antybiotyki, które zresztą zapomniałem odebrać z szatni po imprezie. Bremen 2004 - gdzie zacząłem ćwiczyć po grypie 4 dni przed zawodami. Rytm Ulicy 2005 - pierwszy start po długiej przerwie spowodowanej kontuzją ścięgien i wiązadeł.
Czego nie osiągnąłeś jeszcze jako b-boy, a bardzo byś tego chciał?
Wezyr: Wygrać Seven to Smoke w Holandii, edycję BC ONE, pojechać do USA na Freestyle Session i pojechać z N.A.S.A. na Battle of the Year do Niemiec i startować na scenie.
Wytłumacz jak się ma taniec breakdance, do tańca Hip-Hop'u? Możesz podać różnicę. No i zahaczmy o Top-Toys, bo oni chyba specjalizują się w Hip-Hop'ie. Jakie masz zdanie o tej grupie/formacji?
Wezyr: Obydwa tańce przeplatają się w pewnych elementach i czerpią jedne od drugich. W breaku b-boy musi skupiać się na trzech elementach - początku, czyli pokazaniu roztańczenia do muzyki, środku - czyli zaprezentowania się w parterze i końcu - wykończeniu numeru freezem. Całość wykonania tych elementów trwa stosunkowo krótko i jest o wiele bardziej dynamiczna. W Hip-Hop'ie większą uwagę zwraca się na technikę wykonywania poszczególnych ruchów, dociąganie dłoni do wyprostu w łokciach, obszerność i dynamikę ruchów, różnorodności kroków, prezencję na scenie no i poczucie rytmu. Tancerz Hip-Hop większość czasu spędza u góry, wykonuje mniej pracy w parterze i nawet jeśli pokazuje jakieś freezy to są one standardowe i proste do wykonania. Robi to również do muzyki różniącej się od naszej w znacznym stopniu dynamiką i nie wiem czy potrafiłby zatańczyć np. do utworu b-boy revenge. Taniec break dance wykorzystuje w większym stopniu możliwości naszego ciała, ma o wiele więcej elementów i jest trudniejszy do wykonania, każdy ma swój niepowtarzalny styl i zupełnie inne ruchy. W Hip-Hop'ie bardzo rzucają się w oczy przeplatające się te same ruchy, wykonane jedynie na różnym poziomie technicznym, mniejsza kreatywność tancerzy i większy nacisk na aspekty techniczne tych ruchów. Tancerze Hip-Hop'u więcej czasu spędzają w grupie na ćwiczeniu choreografii i w prezentacji zespołu, znacznie mniej eksponuje się umiejętności solistów, bo większość z nich robi to samo i uczy się kroków od instruktorów, kształtując w mniejszym stopniu niż my ten taniec. Sumując wszystko mój pogląd jest taki, że każdy dobry tancerz break dance potrafi zatańczyć Hip-Hop, natomiast nie każdy dobry tancerz Hip-Hop zatańczy break dance. Jeżeli chodzi o Top Toys to nie wiem czy można mówić już o ich specjalizacji w Hip-Hop'ie, skoro funkcjonują w tym tańcu niezbyt długo. Pierwszy raz widziałem Hip-Hop w ich wykonaniu w tym roku na Rytmie Ulicy w Pile i byłem pozytywnie zdziwiony widząc grupę, którą do tej pory znałem z pokazów disco i fitness, potrafiącą sobie nieźle poradzić w tym zupełnie innym tańcu z totalnie inną muzyką i sposobem ubioru. Specjalizacja kojarzy mi się z uczeniem się w jednej dziedzinie od początku do końca, natomiast w przypadku Top Toys określiłbym to jako obrany niedawno nowy kierunek rozwoju - moim zdaniem słuszny, w który wkładają teraz bardzo dużo pracy przynoszącej powoli pierwsze efekty.
 |
"Polska odbiega dużo od reszty świata, ponieważ u nas wszystko rozwija się wolniej, a społeczeństwo jest sceptycznie nastawione do radykalnych zmian" |
Czy są w naszym mieście miejsca, do których dzieciaki zainteresowane breakiem mogą się zapisywać i ćwiczyć pod okiem doświadczonych b-boyow/instruktorów? Jest Top-Toys, jest coś w MDKu. Coś jeszcze?
Wezyr: Najsilniejszą sekcją tańca braek dance w Koszalinie jest Młodzieżowy Dom Kultury skupiający najlepszych obecnie tancerzy w mieście, w tym grupę N.A.S.A. Wiem że jeszcze oprócz Top Toys jest możliwość ćwiczenia break dance i electro w MOK'u pod okiem Piotrka Wilińskiego. Mój kolega Emil również prowadzi szkółki, ale są one ulokowane poza Koszalinem i trzeba do nich dojeżdżać. Oprócz tego Marcin Grzybowski prowadzi szkółki w Koszalinie, tylko nie jestem pewien czy chwilowo zajęcia nie są zawieszone.
Wiesz może, czy w Koszalinie są jacyś młodzi b-boye na poziomie, rozwijający się i mogący dumnie reprezentować (teraz lub w przyszłości) nasze miasto na polskiej scenie breakdance'owej?
Wezyr: Jest sporo takich w MDK'u, tylko że ich przyszłość zależy od systematyczności i zaangażowania w ten trudny taniec. Jest jeden chłopiec w Top Toys - Sebastian Potyrała, który już radzi sobie bardzo dobrze i jest trzecim co do poziomu b-boyem w Polsce wśród juniorów. Jak na razie to jemu daję największe szanse na przyszłość. Drzemie w nim wielki potencjał, który mógłby wykorzystać, ale tego nie da się zrobić bez pomocy osób, które nie potrafią wykonać trudniejszych elementów od niego samego.
Co sądzisz o dzisiejszym polskim, europejskim jak i światowym breaku, ekipach i kontestach? Wszystko jest dopracowane, zorganizowane jak najlepiej. Polska odbiega dużo od reszty świata?
Wezyr: Polska odbiega dużo od reszty świata, ponieważ u nas wszystko rozwija się wolniej, a społeczeństwo jest sceptycznie nastawione do radykalnych zmian. Podstawowym powodem jest brak w Polsce warunków do ćwiczenia, wprowadzanie wysokich opłat dla dzieci za uczęszczanie na zajęcia. Dzieci z biedniejszych domów na to nie stać, chociaż są znacznie bardziej aktywne, bo jest to dla nich jedyna forma spędzania wolnego czasu. Do tego dochodzi prowadzenie zajęć przez osoby z tytułami instruktorów nie podparte osiągnięciami, które same nigdy nie poczuły trudu tego tańca i nie potrafią wykonać trudnych, a jakże podstawowych elementów, brak wizualnego kontaktu osób początkujących z nowymi elementami tego tańca. Na zachodzie młodzi ludzie rozwijają się jedynie pod okiem znakomitych tancerzy, którzy nie prowadzą ich od początku do końca na każdym kroku, tylko uczą indywidualnego myślenia i używania wyobraźni, udzielając pomocy jedynie w sprawach dotyczących techniki, u nas tego brakuje. Jeżeli chodzi o poziom ekip z zachodu, a naszych, to nawet nie mamy o czym mówić. Oni żyją z tańca i to jest ich praca. Przesiadują 4 razy w tygodniu na sali wspólnie, ale po 8 godzin dziennie. W Polsce 8 godzin zbiera się przez tydzień treningów.
Tańczące dziewczyny. Co sądzisz o b-girls, czy to według Ciebie dobrze, że i one zaczynają "wywijać" na parkiecie?
Wezyr: Mało ich jest i są raczej słabe. Mają problemy z budową fizyczną i są słabo wytrzymałe na ból. Dla większości przygoda z breakiem kończy się po kilku treningach wraz z pojawieniem się pierwszego siniaka, wiele z nich przychodziło tylko z powodu obecności chłopaków. Te wytrwałe podziwiam, bo potrzebują więcej czasu na osiągnięcie umiejętności. Prawie żadne nie są w stanie zrobić łączeń na powerze, bo wymagają one wielkiej siły, ale spektrum tego tańca jest takie szerokie, że zawsze mogą znaleźć coś dla siebie. Zresztą nikomu nie można odbierać możliwości realizowania się w swojej pasji i jeśli któraś z dziewczyn chce tańczyć break dance to niech to robi.
Jak oceniasz poziom, klimat i całokształt BreakdanceSession 2005, jak i udział N.A.S.A. na tej imprezie?
Wezyr: Poziom Polaków słaby. Klimat imprezy dobry, szczególnie w kółkach i walkach gości z zagranicy. Całokształt oceniłbym tak na 4. Jeżeli chodzi o udział NASA to był to niewypał i w sumie mogliśmy sobie odpuścić te zawody. Przyjechaliśmy w trzech tylko, ponieważ Zuzia złapał kontuzję ścięgna, a reszta chłopaków siedziała na Wyspach Kanaryjskich. Wystartowałem z Grzybkiem i Pawłem, którzy nie ćwiczyli ostatnio ze względu na pracę, a ja sam przyjechałem prosto z Zakopanego po ponad tygodniowych wakacjach z dziewczyną. Dołączył do nas Stanley z RTB po dwóch piwkach i tak szliśmy jak burza aż do końca pierwszej rundy po której odpadliśmy.
Imprezy w Koszalinie rzadko mają w swoim programie pokazy breakdance. Chciałbyś aby to się zmieniło? W ogóle, to w klubach są warunki na tego typu występy?
Wezyr: Na KWB był taki pokaz zrobiony przez nas. W klubach są warunki do tego typu pokazów, ale nie ma niczego za darmo. Na razie można nas spotkać w każdy wtorek na treningu w kwadransie, z którego właścicielem jesteśmy zaprzyjaźnieni i w razie potrzeby robimy mu tam pokazy za free.
Dzięki za wywiad. Chcesz jeszcze coś powiedzieć?
Wezyr: Zapraszam już teraz na KWB 2006!
Autorzy: WSZT & Chattyman
Zdjęcia pochodzą z pokazu N.A.S.A. na Koszalińskiej Wizji Breaka 2005.
|
|
 |
|
|
|
|